Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

czwartek, 26 maja 2011

Interwał II (XVI)

Mając małe pole do popisu w tej kwestii, ruszyli przed siebie wgłąb korytarzy. Gdyby nie ich latarki, panowałaby absolutna ciemność. Niepewność tego, co się za chwilę zobaczy, wzbudzała w nich nerwowość. Klimatu dopełniało jeszcze to, że każdy, nawet najlżejszy krok był słyszalny. Martwa cisza dorównywała swoim natężeniem jedynie ciemności, była wręcz nieznośna. Powoli dochodzili do momentu, w którym własny puls rozsadzał bębenki, ale Samuel zaczął cichutko nucić. W normalnych okolicznościach zostałby zlinczowany przez Mikela, ale tym razem był mu niemal wdzięczny. Mimo że kaleczył dźwięki w sposób niewyobrażalny.
-Mikel, czujesz to? - Zatrzymał go nagle wyciągnięciem ręki, przygarbiając się lekko i wciągając powietrze nosem krótkimi, silnymi seriami.
-Śmierdzi. I co? - wzruszył ramionami. Nic nowego, zdążył się już prawie przyzwyczaić do kanałowego aromatu – Chociaż... Śmierdzi inaczej niż przy włazie. Tam waliło stęchlizną, tutaj czymś...
-... innym. Tak, masz rację. Idziesz przodem, mistrzu.
-Ale...- W tym momencie Badyl przewędrował za pomocą rąk Samuela z Mikelowego plecaka do rąk właściciela, a jego ciało zostało sztucznie wprawione w ruch. Przeklinając cicho i mając metalowy pręt w rękach wychylił się za zakręt. Doskonale wiedział, że cokolwiek śmierdziało, jeżeli miało oczy lub uszy: musiało wiedzieć że się zbliżają już kilka minut wcześniej – A może po prostu stąd wyjdziemy? - syknął lekko odwracając głowę w bok, tak aby Sam mógł usłyszeć
-Taki wielki, a pipka. Z drogi – Miał już wyrwać Badyla z rąk przyjacielowi
Mikelowi, urażonemu do głębi, wróciła szczątkowa odwaga i zaniknął ostatni bastion zdrowego rozsądku. Lekko przykulony przeszedł za róg i oświetlił małe rozszerzenie kanałów z nieświeżą zawartością. Sam zauważył, że aż się wzdrygnął i schował w sobie. Mikel nie uciekał, więc było bezpiecznie. Dlatego przeszedł obok niego i spojrzał na to, na co jego przyjaciel. Mniej więcej w połowie pomieszczenia, w snopie światła latarki, leżał ludzki szkielet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz