Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

środa, 25 maja 2011

Interwał II (XV)

-Dlaczego znowu to ja muszę ryzykować swoim dupskiem? -Mikel zadał to pytanie w momencie, kiedy postawił stopę na pierwszym możliwym szczeblu drabiny, licząc od góry. Zwykle mądre pytanie zadawane są już po fakcie.
-Bo jest większy i więcej zniesie. Poza tym zapomniałeś nakręcić swój jebany zegarek – Spojrzał z góry na swojego przyjaciela mając paskudny uśmiech na twarzy. Tak, niewątpliwie sprawiała mu przyjemność nader korzystna sytuacja, do której doprowadziło zapominalstwo Mikela. Wszystko wskazywało na to, ze zamierzał korzystać z tego ile tylko mógł.
-Będziesz mi to wypominał do końca życia? - Nie było wyjścia. Już zaczął schodzić. Powoli, nie śpiesząc się zbytnio, dokładnie ważył kroki. Drabina może i wyglądała na zachowaną w dobrym stanie, ale nie zamierzał ryzykować. Stopy kładł po bokach, tak aby żaden szczebel nie załamał się pod jego ciężarem, powodując przykre konsekwencje polecenia prosto na pysk witając beton.
-Jeżeli mamy zamiar żyć jeszcze jakieś dwa tygodnie to tak. Przynajmniej dopóki mi opalenizna z pleców nie zejdzie będę ci to wypominać przy każdej okazji.
-Zapomnisz w ciągu dwóch dni – Zadudnił będąc mniej więcej w połowie drogi.
-Myślę, że ból spalonej skóry będzie mi o tym skutecznie przypominał. Złaź szybciej – Splótł ręce na piersi, wybijając prosty rytm stopą.
-Lezę jak mogę – fuknął i zeskoczył z drabiny mając jakieś półtorej metra do jako takiego gruntu. Upadł miękko, uginając kolana i podpierając się ręką. Zrobił to nadzwyczaj cicho, jednak nawet to poniosło się echem. Będąc na dole miał szerszą perspektywę na kanały. A przynajmniej na to, co bombardował światłem latarki – Czysto, złaź – I dopiero wtedy rozejrzał się, szukając potencjalnych zagrożeń. Miejsce, do którego zeszli, miało tak naprawdę tylko jedną drogę. Alternatywą była tylko ślepa uliczka długości jakiś dwudziestu, trzydziestu metrów i kończąca się solidnymi kratami. To zdecydowanie ułatwiało sprawę. Pierwsze słowa, jakie Samuel usłyszał lądując na dole miały mniej więcej sens „czekaj tu”
-Mike, co ty kurwa robisz i gdzie idziesz? - W momencie, kiedy już miał ruszyć za nim, przyszła odpowiedź w postaci dźwięku rozpinanego rozporka i ordynarnego lania po ściance. Samuel słysząc to odwrócił się, siląc się na okazanie zainteresowania ciekawym zjawiskiem zakwitu czerwonych glonów na suficie kanałów.
-No przecież mówiłem że tak będzie – westchnął, mówiąc pod nosem sam do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz