Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

czwartek, 8 grudnia 2011

Interwał III (XXXII)

Mikel wszedł do strażnicy, ważąc każdy krok. Czuł się tak, jak gdyby zaraz miał zemdleć, wszystko dochodziło do niego z lekkim opóźnieniem. Skierował się prosto do wyjścia, chciał się tylko dostać do ambulatorium. Po tym nie musiałby się już niczym przejmować i spokojnie straciłby przytomność. Drogę zagrodził mu jednak długowłosy strażnik.
- Zbieracze muszą przejść kwarantannę. Nie wiadomo co za sobą przywlokłeś - poprawił okulary.
- Co? - Łowca zaczynał się denerwować. Zmuszali go do wysiłku umysłowego, na który zwyczajnie nie miał siły
- Nie wpuszczę cię do domu. Musisz...
- Trzeba było nie wypuszczać Ino samej, kutasie. Puściłeś ją bez ochrony i bekniesz za to. Mam ochotę dać ci  w pysk, bo wiem, że to ty odpowiadasz dzisiaj za warty. I, do kurwy nędzy, zrobiłbym to od razu jak cię zobaczyłem, ale naprawianie twoich błędów kosztowało mnie sporo wysiłku - powiedział to spokojnie, powoli, niemal cedząc przez zęby każdy wyraz - ale daj mi tylko kolejny powód, to przyrzekam, znajdę siły żeby jeszcze ci wybić zęby.
- Nie ośmieliłbyś się, szczurze... - stracił rezon
- Z drogi - mruknął sucho Mikel, i zrobił krok do przodu. Strażnik cofnął się. Zapach krwi i brudnej sierści uderzył go i zemdlił, a sam łowca wydał mu się w jakiś sposób przerażający. Poszarpane ubrania ubabrane tak jak twarz lekko już zakrzepłą krwią, pusty wzrok i niepokojąco spokojny ton głosu kazały mu się wycofać. Ten widok, omijający wzrok i mózg, działał bezpośrednio na instynkt krzycząc bezdźwięcznie "uciekaj". Otworzył Mikelowi zakratowane drzwi i usunął się z drogi. Kiedy tylko zniknął z pola widzenia, podszedł do krzesła i usiadł na nim ciężko.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Interwał III (XXXI)

          Zeszli ze skarpy. Strażnicy, mimo że zajęci obserwowaniem Karawany, z daleka wychwycili ruch i unieśli karabiny, do których przymocowane były latarki. Dwa snopy światła, po jednym dla Mileka i Nikolaia, przypominały że ze zdumiewającą łatwością fotony mogą się zamienić w ołów. Ochroniarze Nomadów również podnieśli broń, ale skierowali ją w stronę strażników Krypty, powodując dezorientację ludzi ze schronu. Wiedzieli kto się zbliżał po samym sposobie stawiania kroków i posturze. Sytuacja kwaśniała i gęstniała nieprzyjemnie, ale David od razu jednak położył rękę na ramieniu jednego z ochroniarzy i szepnął mu coś do ucha. Nomadzi opuścili broń.
          Kiedy światło latarek wbiło się we wracających z pola baterii słonecznych, Nikolai zgubił krok, oślepiony nagle. Podniósł ręce do góry i szedł tak kilkadziesiąt metrów. Mikel miał to wszystko w dupie, mimo tego, że pilnujący mieli pełnię praw do podziurawienia go jak sito. Dopiero kilkanaście metrów przed wejściem do Krypty jeden ze strażników opuścił broń, mówiąc coś niewyraźnie do swojego kompana. Ten trzymał ją jeszcze chwilę gotową do wystrzału, ale w końcu zabezpieczył i powiesił na ramieniu. Dopiero wtedy Nikolai opuścił ręce i z postury "jestem absolutnie nieszkodliwy" wrócił do swojej naturalnej, którą przybiera człowiek z nożem po odwróceniu się swojej ofiary. Odprowadził Mikela aż do wrót Krypty, oddając mu przed nią plecak.
- To ty ją..? - strażnik po chwili ciszy wydukał
- On. Chyba widać - Nikolai odpowiedział za Łowcę, pomagając mu założyć bagaż na plecy. Mężczyzna spojrzał na nich i skinął głową.
- Możecie wejść - Życiem Szczura jest jego plecak. Jest to jego dobytek, nagroda, wyżywienie, woda, jego znaleziska i miejsce w niezbyt przychylnym społeczeństwie. Nigdy się z nim nie rozstaje, ryzykuje życie aby go donieść do Schronu. Powierzenie go komuś innemu, chociażby na chwilę, jest wśród Łowców równoznaczne z powierzeniem życia, ostatecznym zaufaniem. I akurat ten strażnik zdawał sobie z tego sprawę.
- Nie, zostanę z resztą karawany. Poradzi sobie - Nikolai uśmiechnął się i szturchnął Mikela. Mimo że nie zrobił tego mocno, chłopak skulił się nieznacznie.
- My... nie mogliśmy, ja... musieliśmy zostać - wyrzucił z siebie drugi strażnik
          Mikel spojrzał na niego i położył mu rękę na ramieniu. Skinął głową w geście zrozumienia i wszedł do schronu, zostawiając na mundurze krwawe odbicie swojej dłoni.