Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

piątek, 13 maja 2011

Interwał II (VI)

Nie widząc większego sensu zostawać dłużej na samym środku bezludnego zadupia ruszyli w drogę kierując się wskazaniami kompasu. Czekała ich męcząca przeprawa przez kilometry piasku, mając tylko nadzieję że w końcu zauważą czerwone, migające światło Latarni, które sprowadzi ich do domu. Niepowodzenia przybiły ich i wypompowały z sił. Owszem, lubili ryzyko, ale tylko wtedy, kiedy mieli coś do zyskania. Mikel prawie cały czas coś mówił, za to Samuel milczał przez większość drogi, odpowiadając półgębkiem zatopiony w swoich myślach. Cały czas wracał do otwartego bagażnika wraku, piszac coraz to nowsze scenariusze, dochodząc do wniosku że akurat im musiał się zdażyć jeden z tych mniej przyjemnych. Na samą myśl dostawał zimnych dreszczy. Zastanawiał się teraz dlaczego uciekli.
-Co to mogło być? - Odezwał się w końcu, kopiąc jednocześnie kopczyk piasku odrobinkę wyższy od pozostałych wzbijając tuman kurzu przed sobą.
-Gówno mnie to obchodzi. Musiało być wielkie, straszne i z wielkimi zębami. Pełno tego teraz. Widziałeś te oczy? Kurwa, jeszcze jak zawarczało to aż stopami wibracje poczułem – dla niego to brzmiało ni mniej, ni więcej jak śmierć w przepastnej szczęce uzbrojonej w ogromne kły.
-Nie tylko ty... Ale może by nie podeszło?
-Podeszłoby, podeszło. Wiesz, ja nie zawsze muszę widzieć coś, żeby wyrobić sobie zdanie. To coś było cholernie niebezpieczne, pewnie głodne. A nawet jeśli nie – takiego chuja a nie mam ochoty wracać tego sprawdzić. - ułożył ręce w z lekka obelżywy sposób ukazujący długość zwisu w postaci gestu niejakiego Kozakiewicza i rzucił trzymanym przez siebie od dłuższej chwili kamieniem w resztki wysokiej lampy. Prawie trafił.
-Noo... jak błysnęło ślepiami w ciemności to myślałem że już po nas... -Samuel skrzywił się na samą myśl o tym.
-Ale żyjemy i tego się trzymajmy, okej? Ciekawe co jeszcze nas czeka – ściągnął chustę z ust i nosa, splunął w bok po czym odpalił kolejnego papierosa
Samuel musiał przyznać mu rację, mimo że nigdy tego chętnie nie robił. Najbardziej jednak na wątrobie mu leżała ta cholerna skrzynka z narzędziami, którą znaleźli w bagażniku zaraz obok zdechłego koła zapasowego. Mało spektakularny łup, ale łatwy do spieniężenia. I zawsze mile widziany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz