Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

środa, 1 czerwca 2011

Interwał II (XX)

Nigdy nie słyszeli szumu wody, co nie przeszkodziło im dojść do przekonania, że tak właśnie musi brzmieć. Wszystko by się zgadzało: wilgoć, żyjący szczur, zacieki, kanały. Mikel nie był chętny, ale Sam pociągnął go za sobą.
-Cholera, muszę to zobaczyć. Jedyna taka okazja, może się nie powtórzyć – dawno nie był tak podniecony. Nie mógł ustać w miejscu, wiercił się.
-Wiesz co o tym myślę, prawda? - Był zmęczony, zaczynał być głodny i znowu chciało mu się lać. Ale czego nie robi się dla przyjaciół.
-Ta. Przeżyję – Wraz z pokonywanymi metrami wzmagał się szum. Trochę za szybko, zdaniem Mikela. Kiedy zeszli wystarczająco, żeby zobaczyć co jest za zakrętem stanęli zaskoczeni. Dopiero teraz mogli wychwycić z tego szumu... piski.
-Sam... co to jest? - podłoga ciasnego korytarza prowadzącego nie wiadomo jak daleko wgłąb, jakieś sto metrów przed nimi – poruszała się. I zbliżała do Łowców w nieprzyjemnie szybkim tempie.
- Szczury? - Samuel aż zbladł przypominając sobie, co zrobił dosłownie chwilę temu. Trzask pękającej w drobny mak latarki rozniósł się po korytarzach. Sekundę później już ich tam nie było. Biegli ile sił w górę, który z tej perspektywy wydawał im się morderczy. Całe zmęczenie po godzinach biegania i grzęźnięcia w piasku pustkowi wróciło do nich. Zarzynały im omdlewać mięśnie nóg, niebezpiecznie zwolnili. Kiedy w końcu weszli na szczyt, żyjąca fala wylała się zza zakrętu. Setki, tysiące szczurów, wygłodzonych od ostatniego posiłku, rozszalałych z łaknienia jakiegokolwiek pożywienia, szarżowały w ich stronę. Mikel zauważył, że były wychudzone, mimo że spore. Szara masa biegła bez wytchnienia, a oni zatrzymali się by patrzeć. Zrozumieli swoją głupotę w porę. Wystrzelili jak sprinterzy, odnajdując w sobie resztki sił.
-Plecak! - Jęknął, prawie się potykając o własne nogi.
-Zostaw to, uciekamy! - Widząc, że Mikel zmienia kierunek Samuel ryknął, biegnąc ile sił w nogach w stronę tunelu z wyjściem.
Zarzucił plecak przez lewe ramię i stanął. Jego wzrok zahaczył leżący szkielet i, nagle, Mikel rozumiał wszystko – dlaczego tam leży z dziurą w głowie i kompletnie czysty. Obgryziony. Dopiero teraz zauważył, że jedna z jego rąk jest rozpaczliwie wyciągnięta w stronę tunelu. Doszło do niego z siłą pięści, że nie zdąży uciec i nieświadomie ścisnął Badyla z taką mocą, że z palców odpłynęła mu krew. Spojrzał na Samuela, stojącego przy wlocie i uśmiechnął się bezsilnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz