Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

piątek, 10 czerwca 2011

Interwał III (I)

Mikel rytmicznie wbijał raz po raz swój nóż w coś, co umownie można nazwać mięsem, a teoretynie znajdowało się w konserwie. Jego radość z jedzenia była porównywalna ze szczurem złapanym przez kota. Nie smakowało to najlepiej, ale było mniej lub bardziej miłym urozmaiceniem od pieczarkowej diety.
-Kurwa, to jest paskudne – jęknął, odchylając głowę w tył i mrucząc w eter. Cieszył się, że otworzyli tylko jedną puszkę. Dreszcze go przechodziły, gdy sobie pomyślał że mieli pomysł zjeść jedną na głowę.
-To oddaj – Sam jadł wcześniej i nawet nie jęknął. Ten wariat mający bez kubków smakowych posiadający chyba żołądek z ołowiu pochłonął swoją przepisową połowę z wyraźnym ukontentowaniem.
-Spadaj – Mruknął i włożył sobie kawałek do ust. Starał się tylko wystarczająco rozgryzać i połykać, by smak, który przypominał wędzoną wołowinę, ropę naftową i trociny ze sporą ilością tłuszczu i podejrzanej galarety, nie zagościł się zbytnio na jego podniebieniu. Ale fakt faktem – po zjedzeniu tego nie można było czuć głodu. Ani z resztą niczego innego. Po skończonym posiłku rzucił pustą puszkę pod przeciwległą ścianę bunkra. Strzelając kręgami, uwolnił się od lekkiego bólu karku i kręgosłupa.
Obydwaj byli w miarę wypoczeci, mimo że spali na zmianę po kilka godzin czekając na zmrok. O dziwo, nic przykrego ich nie spotkało, nie licząc obolałych pleców od spania na betonie. Samuel, który spał najdłużej (Mike miał z tym od dłuższego czasu problem i jego organizm przyzwyczaił się do kilku godzin odpoczynku dziennie), obudził się pół godziny wcześniej z martwą ręką. Nieopatrznie podłożył ją sobie pod głowę, co zaowocowało brakiem czucia i nieciekawym wrażeniem. Szybko przeszło, zmotywowane ciągłymi docinkami z ust Mikela. Tempo w jakim Sam doszedł do siebie spowodował tylko więcej docinków.
- Proszę, nie miałem pojęcia że tak szybko ci czucie wróci. Doświadczenie, co? - zaczepił go z paskudnym uśmiechem na twarzy, świadczącym o tym, że bez względu na to co odpowie jego przyjaciel, nastąpi druga część.
- Nie, nie pamiętam kiedy mi się to ostatnim razem przytrafiło – Był lekko zdezorientowany i praktycznie bezbronny intelektualnie. Samuel miał to do siebie, że jego umysł budził się jakąś godzinę po jego ciele. A Mike nie znał litości. Nigdy jej z resztą nie doświadczył.
- Nie kłam. Pewnie codziennie siadasz sobie na tej łapie żeby stracić czucie i zrobić sobie dobrze na obcego, co? - nie pytajcie w jaki sposób. Ale, mimo że to wydawałoby się niemożliwe, uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Nie, dawno tego nie... - biologiczny zegar Samuela, gdyby miał alarm, ogłosiłby wszem i wobec minięcie równej godziny - ...kurwa. Spierdalaj, złamasie – splótł ręce na piersi i odwrócił głowę. Mikel wybuchł dzikim chichotem, a Sam z ukrytą głową zachowywał iście pogrzebową powagę. W końcu zaczął się trząść powstrzymując z całej siły śmiech, nie wytrzymał i parsknał. Chwycił butelkę wody i rzucił w nią w przyjaciela, który złapał ją w locie – Jesteś zjebem
-Mhm – Napił się wody i odłożył ją obok. I, z trwającym nadal uśmiechem, wyprostował rękę z zaciśniętą pięścią – Bez litości? - mrugnał.
-Bez litości – udeżył ją swoją i wybuchnęli śmiechem. W końcu jednym z ich mott życiowych było coś w rodzaju "o ile ignorancję można wyleczyć za pomocą książek , o tyle na głupotę jedynym lekarstwem jest strzelba i szpadel".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz