Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Interwał II (XXIII)

Natychmiast ucichł, a jedynym dźwiękiem jaki pozostał był gasnący pogłos uderzenia.
-Wiesz za co? - Szepnął Samuel. Na jego twarzy malowała się cała gama niejednoznacznych odczuć. Obłąkany uśmiech na twarzy Mikela przepalił się jak żarówka, nagle i nie zostawiając po sobie śladów światła. Po prostu się urwał - Pojebało cię. Posrało do reszty. Przestaję wiedzieć, czego się po tobie spodziewać, Mike. To już trwa prawie rok, stary, jesteś nieprzewidywalny i głupio ryzykujesz. To nie był pierwszy raz, kiedy odjebałeś coś takiego. A jednocześnie jesteś zwykle ostrożny i logiczny do szpiku kości. Kurwa, jak chcesz ginąć to nie przy mnie. Nie przy mnie, nie chce na to patrzeć, słyszysz?! - ryknął, jednocześnie uderzając leżącego Mikela pięścią w bark. Był wściekły i zmęczony odpryskami tej osobowości Mikela, która robiła wszystko żeby oberwać. Ten odwrócił wzrok, nie będąc w stanie znieść spojrzenie Samuela. Zrobił to na moment chwilę wcześniej i poczuł się tak źle, jak tylko to sobie można wyobrazić. Wiedział, żę przekroczył granicę i zdawał sobie sprawę że po raz kolejny. Z przekraczaniem pewnych tabu, zasad i narzucanych przez samego siebie ograniczeń jest pewien problem. Za każdym razem jest coraz łatwiej zrobić krok. Łatwiej na chwilę zapomnieć i nie przejmować się konsekwencjami, wyrzutami sumienia. Nie ważne jak sztywny kręgosłup moralny posiadasz. Jeżeli to było w jakikolwiek sposób przyjemne lub satysfakcjonujące – powtórzysz to. Mikel nigdy się do tego nie przyznał, ale tak naprawdę ostatnimi czasy najprzyjemniejszymi uczuciami jakie potrafił z siebie wykrzesać, były ból i strach. Pierwszy świadczył o tym, że dał z siebie wszystko i o tym, że nadal żyje. Dawał satysfakcję. A sam strach przypominał mu, że ma jeszcze coś do stracenia, nie ważne co myślał o swoim życiu. Był przyjemnie kojący. To, co się stało w kanałach uwolniło w nim i ból, strach w niespotykanych przez niego wcześniej natężeniach. Paradoksalnie, było to dla niego jedno z najprzyjemniejszych doświadczeń ostatnich miesięcy bezcelowego emocjonalnego dryfu.
-Mike... ja wiem dlaczego to robisz. Ale nie jestem w stanie tego zrozumieć czy zaakceptować. Wykańczasz się, biegasz po cienkiej linii. Fajki, alkohol, ok. Ale nie to, idioto. Nie to, jasne? Pamiętaj też trochę o mnie, bo cię samego nie zostawię - wstał w końcu. Jego ton z każdym zdaniem łagodniał.
-Przepraszam, Sam. Przepraszam... - Czuł się teraz źle. Z jednej strony mając wybór i znając dalszą kolej rzeczy – powtórzył by to. Z drugiej – rozumiał Sama.
-Wypierdalaj, a nie przepraszaj. Po prostu nie zachowuj się jak kompletny idiota, jasne?
-Jasne – Usiadł. Beton zaczął być nieprzyjemnie zimny w połączeniu z potem na jego plecach.
-Świetnie. To teraz zobaczmy co ryzykując własną dupą wywlokłeś z kanałów. Miejmy nadzieję że te szczury cię nie poobgryzały za darmo – Mrugnął do Mikela i chwycił plecak. Po chwili wahania odrzucił do spowrotem – Ty to zrób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz