Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

piątek, 24 czerwca 2011

Interwał III (X)

Już na spokojnie, nie mierząc w siebie wzajemni żadną bronią, usiedli by porozmawiać. Wszyscy mieli wiele pytań, w szczególności parka Mikel – Nikolai. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie są rodziną, ale była między nimi wyczuwalna więź. Drugi Nomada o imieniu David, postawił na środku, między nimi, lampę i odpalił ją. Trochę kopciła, ale dawała sporo światła i rozniosła po piwnicy przyjemny zapach którego Samuel nie potrafił zidentyfikować. Słodki, może odrobinę drażniący zmysły, dający wrażenie ulotnej beztroski. Postawił też misę z sucharami i żółtym serem. To drugie świadczyło o tym, że niedawno byli w jakimś schronie, kwestia najwyżej dwóch dni. David ze swojej strony zaserwował pozostałą puszkę żarcia z trocin. Tyle mieli, wszystko inne się skończyło – włącznie z wodą. Gdyby burza miała trwać zbyt długo, wdepneliby w wielkie gó... kłopoty. Z wdzięcznością więc przyjęli dołączenie do prowizorycznego stołu pełnej butelki. Rozmawiali długo, dzieląc się informacjami o ostatnich wyprawach i miejsach, które można odwiedzić w przyszłości. Łowcy opowiedzili Nomadom co ich spotykało w ostatnich kilkudziesięciu godzinach, pomijając stosownym milczeniem co większe porażki i koloryzując ile tylko mogli. David był jak dziecko, które opowiada swojemu ojcu jakie skarby wygrzebał z ziemi. Musiało w końcu dojść do momentu w który padnie pytanie "co dalej?". Koniec końców, mieli więcej szczęscia, niż przypuszczali. Karawana, której członkiem był Nikolai, schroniła się przed burzą w tym opuszczonym miasteczku nie bez powodu. Kierowali się bowiem do K4, co było pocieszającym zrządzeniem losu. Nie zostało to powiedziane wprost, ale między wierszami ukrywało się stwierdzenie, że to Niko zasugerował kierunek i miejsce. Nomadzi, porozrzucani po kilkunastu piwnicach i osłoniętych wnętrzach, byli przygotowani na falę piachu na długo przed jej przyjściem. W teorii mogli by zdążyć przed nią dotrzeć do schronu, ale nie było to w żaden sposób warte ryzyka. Woleli czekać nawet na następną noc, niż nie mieć pewności na bezpieczną podróż. Mieli ze sobą zbyt wielu ludzi, w tym dzieci, i ogrom sprzętu do wymiany.

1 komentarz: