Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

sobota, 11 czerwca 2011

Interwał III (II)

Samuel wstał, trzasnął się otwartą dłonią w czoło i zaklął. Po tej dziwnej reakcji, zostawiając zdziwionego Mikela, odwrócił się i nieśpiesznie przespacerował do wyjścia. Jęknął odchylając drzwi bunkra i prześliznął się na zewnątrz. Zaczynało się już ściemniać, co było dobrą wiadomością plus sygnałem do rozpoczecia przygotowań ewakuacji. Mike wzruszył ramionami i napił się jeszcze wody. Zmęczenie po pełnych wrażeń godzinach powoli oddawało miejsce ogólnemu bólowi mięśni. Słodkie lenistwo zaczęło się do niego delikatnie dobierać, subtelnie ujmując mu ochoty do czegokolwiek, włącznie z ruszaniem się z miejsca gdziekolwiek. Z drugiej strony świadomość względnej bliskości własnego łóżka nie dawała mu siedzieć w miejscu dłużej niż to konieczne. Jego myśli popłynęły zwyczajowym torem w rejony najbliższej przyszłości i planów na spędzenie paru dni. Sprowadzały się zasadniczo do łóżka, błogiego, bezstresowego lenistwa i absolutnym, ale to absolutnym braku piasku. Ale najpierw: drałowanie kilka godzin przez pustynię.
Samuel wrócił po chwili tryskając radością i będąc sztywnym jak, nie przymierzając, ich ubrania które zapomnieli schować do środka.
-No bez jaj – jęknał Mikel, kiedy jego ubrania z, dosłownie, trzaskiem wylądowały obok niego. Gdyby Sam rzucił je pod innym kątem, pewnie by się połamały – To nie będzie przyjemne – Wziął koszulkę w ręce i zaczał ją wykruszać. Pomysł z wysuszeniem ciuchów był genialny, ale zapomnieli o drobnym szczególe. Że nie były mokre od wody, tylko od ich potu. Szybkie schnięcie wykrystalizowało sól i teraz musieli ją jakoś usunąć. Wzięli się za to od razu.
- Nie, raczej nie – stwierdził Sam gnąc zesztywniały materiał – noszenie tego będzie cholernie wkurwiające. Pierwszą rzeczą jaka nas czeka po powrocie do K4 będzie specer do pralni.
Mike odpalił papierosa i powolutku odsalał koszulkę, a potem resztę rzeczy. Nawet jego płaszcz nie był wolny od zesztywnień. Co ciekawe, chusta była w porzadku.
-O czymś jeszcze zapomnieliśmy? - Sam nie podniósł głowy zadając to pytanie. To co robił było całkiem zajmujące. I na swój sposób zabawne.
-To zależy – Mike skończył pierwszy, sięgnał do plecaka i wyciągnął dwa prostokatne pudełeczka – Łap – jeden z nich rzucił przyjacielowi, drugi położył sobie na kroczu i, korzystając z dwóch rąk, podciągnął spodnie odsłaniając górną część uda. Otworzył pojemniczek, wyciągnał małą, białą szmatkę i niewielką fiolkę. Otworzył ją zębami i wylał zawartość na materiał. Szybko wsiąknął, ale zdążyć uderzyć Mikela swoim ostrym, nieprzyjemnym zapachem. Przetarł sobie nią odsłonięte udo i chwilę gmerał tą samą szmatką w pudełeczku. Wyjął to, po czym, trzymając coś w zaciśniętej pięści, odwrócił głowę i uderzył się w mięsień w miejscu, które przetwarł chwilę wcześniej. Nastąpiły dwa syknięcia, w tym jedno Mikela. Poczekał chwilę i szarpnął ręką, odrywając ją gwałtownie. Drobna rana po ukłuciu wylała krwią i niedługo później przestała się sączyć. Podrzucił przedmiot i złapał go w locie w dwa palce – Mogę zapomnieć oddychać, ale o tym nie zapomnę – uśmiechnął się kwaśno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz