
Witaj w świecie postpandemicznych, spalonych słońcem pustkowi, gdzie natura przybrała kolory brązu i czerwieni a ludzkość podzieliła się na trzy nierówne części: tych, którzy żyją w podziemnych schronach, Nomadów i Ludzi Nowej Ery. Z dala od spopielających promieni słonecznych, marząc o odzyskaniu powierzchni za dnia, ludzie opowiadają baśnie o miejscach, w których zieleń jeszcze istnieje. Opowieści o Szklanych Ogrodach, ostatnich odpryskach Edenu. I pieczarkach.
Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)
Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu
Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.
środa, 20 lipca 2011
Interwał III (XVIII)
-Słyszeliście to? – strażnik przerwał wpół zdania i odwrócił głowę w prawo. Wszyscy zamilkli a rozmowy zostały gwałtownie przeniesione na inną sposobność. Krótkotrwała cisza pozwoliła usłyszeć po chwili kobiecy pisk dochodzący z niezbyt znacznej odległości.
-Ktoś od nas wychodził? – Samuel pierwszy zareagował. Pytanie było na swój sposób ważne, bowiem życie miało pewne zasady. Jedną z nich było unikanie niepotrzebnego ryzyka. Za takie uważano na przykład udzielenie pomocy pojedynczej osobie spoza schronu mając pod Kryptą spora grupę przybłędów. W międzyczasie nawet zatkane ucho mogło wychwycić kolejny krzyk. Na razie nie brzmiał jak ból, ale go zwiastował i był przepełniony strachem.
-Technik – odpowiedź strażnika, stojącego w rozkroku moralnym i wahającym się między jednym obowiązkiem a drugim (ochrona ważnej dla Schronu osoby albo pełnienie warty w obecności obcych przy wejściu) sprawiła, że Samuel zbladł.
-Mikel, nie… - kiedy odwrócił się w stronę, gdzie wydawałoby się jego przyjaciel powinien był stać, zauważył jedynie kopczyk poruszonego piasku i zdezorientowaną Nomadkę z kuszą, której do tej pory dotrzymywał towarzystwa – …rób głupstw? – Opuścił głowę i zaklął pod nosem. I, walcząc z bólem mięśni oraz obtartych do krwi stóp, pobiegł w kierunku, z którego dochodziły krzyki. Początkowo na ślepo, ale będąc niemal pewnym co do tego, gdzie pobiegł Mikel - między innymi przez jego plecak rzucony jak śmieć w piasek. Dopiero po kilkudziesięciu metrach zaczął dostrzegać na cienkiej granicy między ciemnością jego zarys.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz