Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

środa, 20 lipca 2011

Interwał III (XVIII)

Strażnicy przyjęli ich zwyczajowo, czyli daleko od ciepłego powitania. Dotyczyło to i Nomadów, i Łowców, do których podchodzili tak, jakby byli ciężko chorzy. Nie mijało się to w sumie z prawdą, gdyż przebywanie z własnej woli na powierzchni w Schronach jest niejako traktowane jako objaw choroby psychicznej. Wszystko rozkręciło się mniej więcej w momencie, kiedy obydwie strony opuściły broń. Zaczęły się wstępne rozmowy z Karawaną, nadzorowane przez Mikela i Samuela. Co, jak, gdzie, kiedy, skąd i na ile. Rzeczy, o które i tak będą pytani jeszcze raz, ale ci tutaj chcieli widocznie poczuć się ważni.

-Słyszeliście to? – strażnik przerwał wpół zdania i odwrócił głowę w prawo. Wszyscy zamilkli a rozmowy zostały gwałtownie przeniesione na inną sposobność. Krótkotrwała cisza pozwoliła usłyszeć po chwili kobiecy pisk dochodzący z niezbyt znacznej odległości.
-Ktoś od nas wychodził? – Samuel pierwszy zareagował. Pytanie było na swój sposób ważne, bowiem życie miało pewne zasady. Jedną z nich było unikanie niepotrzebnego ryzyka. Za takie uważano na przykład udzielenie pomocy pojedynczej osobie spoza schronu mając pod Kryptą spora grupę przybłędów. W międzyczasie nawet zatkane ucho mogło wychwycić kolejny krzyk. Na razie nie brzmiał jak ból, ale go zwiastował i był przepełniony strachem.
-Technik – odpowiedź strażnika, stojącego w rozkroku moralnym i wahającym się między jednym obowiązkiem a drugim (ochrona ważnej dla Schronu osoby albo pełnienie warty w obecności obcych przy wejściu) sprawiła, że Samuel zbladł.
-Mikel, nie… - kiedy odwrócił się w stronę, gdzie wydawałoby się jego przyjaciel powinien był stać, zauważył jedynie kopczyk poruszonego piasku i zdezorientowaną Nomadkę z kuszą, której do tej pory dotrzymywał towarzystwa – …rób głupstw? – Opuścił głowę i zaklął pod nosem. I, walcząc z bólem mięśni oraz obtartych do krwi stóp, pobiegł w kierunku, z którego dochodziły krzyki. Początkowo na ślepo, ale będąc niemal pewnym co do tego, gdzie pobiegł Mikel - między innymi przez jego plecak rzucony jak śmieć w piasek. Dopiero po kilkudziesięciu metrach zaczął dostrzegać na cienkiej granicy między ciemnością jego zarys.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz