Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

niedziela, 3 lipca 2011

Interwał III (XIII)

Szła rozświetloną aleją głównego tunelu, nucąc cicho pod nosem. Nie śpieszyła się, praca nie ma szans uciec i siłą rzeczy musi na nią zaczekać. Ta dzwudziestokilkuletnia dziewczyna była technikiem zajmującym się bateriami słonecznymi. Od jej umiejętności nierzadko zależał los całego schronu. Zdawała sobie sprawę z powagi swoich obowiązków, ale mogła pozwolić sobie na luz. Krypty były uzależnione od słońca, tego samego, które przepędziło ludzi pod ziemię. Niemal całe ich działanie opierało się na energii elektrycznej, produkowanej przez pola kolektorów. Bez niej nie działałyby reflektory, centrum oczyszczania wody natychmiast by przestało pracować, wentylacja by padła. Oczywiście są odpowiednie zabezpieczenia i rzeczy niewymagające prądu, ale nie ma ich wiele. Przyznajmy szczerze – bez elektryczności wszystko by się posypało w ciągu najwyżej kilkunastu godzin, a poziom życia w schronach byłby niewiele większy od poziomu panującego poza nimi.

Nad głową zaszumiał jej wiatrak wentylacji, a twarz musnął kolorowy sznurek, który ktoś przyczepił. Uśmiechnęłą się, mimo że w myślach zadała sobie pytanie, co za debil to zaprojektował. Takie rzeczy nie powinny być odsłonięte, mimo że znajdowały się prawie trzy metry nad powierzchnią wyłożonej płytkami posadzki. O ile była sobie w stanie przypomnieć, to tylko jeden taki niewypał. Podłoga miała przede wszystkim walor użytkowy, co nie znaczy że wyglądała brzydko. Wzór był prosty: jasnoszare, szorstkie płytki po bokach, a na samym środku gruba, pomarańczowa linia ciągnąca się przez całą długość głównej alei, prowadząca do hali handlowej i przyjęć. Dalej, pomiędzy nią a kwaterami strażników wraz ze zbrojownią, znajdowała się klatka schodowa i winda. Żeby się gdziekolwiek dostać, trzeba było najpierw przejść odprawę na początku tunelu, w strażnicy. Mogła użyć wyjścia technicznego, ale musiałaby się później przedzierać przez dobry kilometr baterii słonecznych. Czujniki (w postaci ściany tysiecy czerwonych lampek symbolizujących działanie lub nie kolektorów) które technicy mieli w swoim "gabinecie" wskazywały na awarię całego płata, znajdującego się na samym brzegu od strony wyjścia głównego. Tędy było po prostu bliżej i wygodniej. Nie musiała na przykład włazić po drabinie kilkudziesięciu metrów. Poprawiła torbę z narzędziami, która zsunęła się jej z barku. Zwój kabli miała przewieszony przez tors i nieprzyjemnie odbijał się od jej ciała. Mimo ze lubiła pracować, cieszyła się że to "cholerstwo na górze" psuje się bardzo rzadko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz