-Wstajesz – kobiecy głos oświadczył
wbijając się strachem i wstydem w żołądek, akcentując
nieuchronność zdarzeń niezbyt silnym kopnięciem w żebra. Samuel
mógłby przysiąc, że zamknął oczy tylko by nimi mrugnać, a
teraz zwinął się w kłębek wiedząc, że ostatnie przygody z
Mikelem będę spacerkiem po łące w porównaniu z następnymi
kilkunastoma minutami. Czasami człowiek czuje się, jakby stąpał
boso po cienkim lodzie wiedząc, że jak postawi stopę gdzie nie
trzeba to nie tylko odmrozi sobie nogi, ale też jajka. W tym wypadku
można było spokojnie dodać metaforyczne wiosenne roztopy,
niedźwiedzia i, jak najbardziej dosłowną, wkurzoną kobietę.
Tą która stała nad Samuelem nazywano
Emma, miała ze sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu,
dwadzieścia cztery lata, częściowo zasłoniętą jasnymi włosami
twarz nastolatki i wściekłość w oczach. W ręku trzymała pałkę
teleskopową, którą obracała z niemiłą dla oka precyzją kogoś,
kto wie jak jej użyć – Wstawaj, powiedziałam – dźgnęła go
nią.
Samuel posłusznie zaczał zbierać się
z podłogi, używając przy tym ściany. W końcu stanął
wyprostowany udając, że wcale dużo nie wypił. Chwiał się lekko,
mając wzrok wbity w swoje buty.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?!
Spójrz na mnie! - Sam podniósł wzrok, jednak jego twarz była bez
cienia wyrazu – O tym że wróciłeś dowiedziałam się dopiero od
twojego ojca! Ile to już minęło, ze dwie godziny? Cała krypta
huczy o tym, że ktoś ze Szczurów i technik są ranni, że zostali
zaatakowani na górze! Nie było cię trzy dni ty pierwsze co robisz,
to idziesz się schlać?! - z oczu pociekły jej łzy. Zamachnęła
się chcąc uderzyć Samuela, ale ten złapał ją za rękę,
przyciągnął do siebie i pocałował. Trwało to dosyć długo, a
kiedy Sam się odsunął – uśmiechnął się lekko.
- Kretyn. Debil i półmózg –
pchnęła go na ścianę przejmując inicjatywę. Ugryzła też go w
język – Do tego śmierdzisz wódą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz