Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)

Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu

Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Interwał III (XXX)

13000. Let's keep it that way :)

//////

          Strażnicy puścili Samuela trzymającego Ino po chwili wahania, co powinni zrobić. Najbardziej rzucał się Adrian, strażnik który puścił ją samą na powierzchnię i najwidoczniej nie czuł się z tym dobrze. Przepełniała go wina, którą rozładowywał agresją. Nomadzi musieli zostać z resztą Karawany i  cierpliwie czekać na pozwolenie wejścia. Zabawne, że ścisłe trzymanie się procedur przychodzi zwykle po spierdoleniu sprawy, które wyszło na jaw.
          Pośpieszne kroki odbijały się echem od ścian korytarzy piętra zero, niemal całkowicie pozbawionego kolorów i śladów, że ktoś żyje kilkanaście metrów niżej. Były dwie drogi zejścia w dół, ale w tej chwili tylko jedna sprawna - klatka schodowa. Już zbliżając się do niej można było odczuć życie - odgłosy rozmów, sporadyczne krzyki dzieci i zapach przygotowanego jedzenia. Sam przyśpieszył kroku, schodząc jeszcze poziom niżej. Tam znajdował się bowiem szpital, a kolory które mijał jeszcze chwilę temu zaczęły przypominać biel poziomu zero. Aseptycznie, martwo, naukowo. Mijał ludzi, którzy widząc że niesie ranną osobę, bez słowa schodzili mu z drogi. Jedna osoba zawahała się w pół kroku, zawróciła i pobiegła do skrzydła szpitalnego. Kiedy Samuel tam w końcu dotarł, przed wejściem czekał lekarz, stojąc ze splecionymi na piersi rękoma i opierając się o ścianę. Spojrzał na Ino
- Żyje - oderwał się od ściany i nogą otworzył sobie drzwi, skinięciem głowy zapraszając chłopaka wewnątrz. Poprowadził go krótkim korytarzem do pokoju zabiegowego - wreszcie coś ciekawszego. Jedyne z czym ludzie do mnie przychodzą w większości wypadków to skaleczenia, rozwolnienie po pieczarkach albo wasze tałatajstwo po naboje do aplikatora. Zaczynam rozumieć dlaczego teoretycznie zdrowy psychicznie człowiek zostaje Szczurem. Pomijając to, że jest debilem - Spojrzał wymownie na Samuela
- Zajmij się nią, łapiduchu - Zwykle przepychanki słowne z ojcem przyjmował z rozbawieniem, ale tym razem miał na głowie coś innego. Położył ją delikatnie na stole operacyjnym - Straciła przytomność jakieś dziesięć minut temu
- Złamana ręka, sporo krwawiących otarć, rozbita potylica, pewnie lekki wstrząs mózgu. Aż mi się przypominają stare dobre czasy kiedy coś się działo. Zaraz się obudzi - zaczął krzątać się przy Ino, a po rozwinięciu dwóch opatrunków zdecydował, że to bez sensu. Osoba, która je założyła najwidoczniej wiedziała, co robi. Zajął się za to raną głowy, którą trzeba było zszyć
- Skąd wiesz? - Lekarz, trzymając strzykawkę ze znieczuleniem, odwrócił się w stronę Samuela patrząc na niego jak na idiotę i bez słowa nacisnął palcem wskazującym paskudnego siniaka, którego Ino miała ramieniu. Efektem tego było to, że dziewczyna cicho jęknęła. Znieczulił ją i sprawie zszył - No. To teraz trzeba się zająć ręką...


...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz