
Witaj w świecie postpandemicznych, spalonych słońcem pustkowi, gdzie natura przybrała kolory brązu i czerwieni a ludzkość podzieliła się na trzy nierówne części: tych, którzy żyją w podziemnych schronach, Nomadów i Ludzi Nowej Ery. Z dala od spopielających promieni słonecznych, marząc o odzyskaniu powierzchni za dnia, ludzie opowiadają baśnie o miejscach, w których zieleń jeszcze istnieje. Opowieści o Szklanych Ogrodach, ostatnich odpryskach Edenu. I pieczarkach.
Not really familiar with polish? Try >> ENGLISH VERSION << of this site :)
Nowe fragmenty 2 razy w tygodniu
Tych, którzy nie lubią się rozdrabniać, zapraszam na strony zawierające wszystko, co zamieściłem do tej pory (nie liczac biegunek werbalnych). Aktualizacja średnio co tydzień.
środa, 31 sierpnia 2011
Interwał III (XXIV)
-Myślałem że to ja jestem głupi… - Słowa, które miały być ostre i karcące, pełne złości i zawodu, wypowiedziane wcale tak nie brzmiały. Ściśnięte gardło pozbawiło ich wyrazu goryczy, został tylko łagodny smutek człowieka, któremu… zależy. Mikel słysząc różnicę między tym co chciał, a tym co wyszło, nie był w stanie rozpoznać swojego głosu. Zdrową dłonią delikatnie zgarnął włosy z czoła dziewczyny, głaszcząc ją po policzku. Wyrwana z odrętwienia wbiła wzrok w Mikela, a jej oczy zaszły łzami.
-Mikel… - Chwyciła go za kark przyciągając do siebie, tuląc się do niego najmocniej, jak potrafiła. Chłopak poczuł ból, jednak wyparował on jak kałuża za dnia. Zraniona, lewa ręka dawała o sobie jednak znać tak dotkliwie, że wolał jej nie podnosić. Obiął ją więc tylko prawą, czując tak rzadki ostatnimi czasy spokój.
-…- chciał kontynuować, ale głos utkwił mu w krtani niczym bryła lodu. Zadrżał mimowolnie, czując jej ciepły, szybki oddech na szyi, słodką obecność jej ciała. Czuł jej zapach, do którego tęsknił przez długi czas. Przeszły go ciarki, gdy jej usta zaczęły szukać jego, a ucho poczuło to, co chwilę ledwo temu kark. W momencie, gdy ich wargi się lekko tylko musnęły, Mikel cofnął głowę i delikatnie wyplątał się z uścisku Ino. Usiadł z ciężkim sapnięciem , przykurczając nogi i wygrzebując nerwowo z kieszeni kurtki papierosa. Opanowując niemal malaryczne drżenie rąk, odpalił go i zaciągnął się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz